Muszę się przyznać. Im dłużej chodzę na zajęcia z wikliny tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnych zajęć:) Tym razem chciałabym się pochwalić własnoręcznie zrobioną donicą do kwiatów. Pamiętacie ostatnie spody, które prezentowałam wcześniej? Dziś skończyłam dzieła i muszę przyznać, iż satysfakcja jest przeogromna:) Pora na kilka ujęć:
Dziś szło nam znacznie wolniej gdyż pan Leszek dawał tylko wskazówki słowne i plotłyśmy wiklinę całkiem samiuśkie. Do naszych dzieł należą dwie donice i jedna niedokończona. Ten piękny koszyk na zakupy wykonał nasz guru:) Mam nadzieję, że my też kiedyś tak pięknie zapleciemy te warkocze. Pewnie zastanawiacie się co to za strach na środku dużego zdjęcia. Otóż wyjaśni to kolejny slajd:
Moja donica powstała właśnie przy pomocy takiej formy. Nie każdy lubi korzystać z takiego ustrojstwa ale mi bardzo ułatwiło pracę. Dziś zasnę z bolącymi paluszkami ale i uśmiechem na twarzy:) Pozdrawiam wszystkich serdecznie życząc wszystkiego dobrego:)
przeleciałam przez bloga i poczytałam zaległości i muszę przyznać że to wszystko jest niesamowite :D breloki, tacki i te kosze i donice :D jej jakie to boskie :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie ;)