Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiklina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiklina. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 20 sierpnia 2013

Próba generalna


Post w stylu chwalimy się:) A pochwalę się tym, że dostałam na urodziny bardzo fajny sprzęcik i nadszedł czas na jego przetestowanie. Taki gadżet miałam w ręku pierwszy raz. Pistolet klejowy mini GR15 firmy Stanley jest malutki i poręczny.

Źródło: http://zamocowania.pl/pistolety_klejowe_stanley.php
Posiada nóżkę, na której się podpiera gdy jest podłączony do prądu. Na początku się przewracał ale gdy kabel wyprostowałam to było już wszystko w jak najlepszym porządku:) Tak myślałam co mogłabym zrobić pożytecznego przy jego pomocy i z propozycją przyszła mama. Poprosiła bym zajęła się wiklinowym słoneczkiem (lub kwiatkiem jak kto woli;) które kiedyś zrobiła na zajęciach z wikliny. Dobrze się wszystko zaczęło układać. Wcześniej uczyłam się robić różyczki z krepiny więc połączyłam te dwie rzeczy ze sobą i wyszło takie cudo:


Małe zbliżenie na różyczkę:


Jak się podoba? Mama zadowolona i robi przymiarki aby dobrze wybrać ścianę:) Ja bym jeszcze jakieś akcenty dodała ale usłyszałam dość zrozumiały dla mnie sprzeciw i zaniechałam tego pomysłu:D Bardzo lubię herbaciane róże więc w takim właśnie kolorze powstały moje pierwsze egzemplarze. Dodatkowo teraz kojarzą mi się z plażą i wakacjami, które dla mnie właśnie się zaczynają - wyjeżdżam do Gdańska. Spacery po słonecznym piasku, morska bryza i piękny ogród w Oliwie. Na ten czas czekałam z utęsknieniem zwłaszcza, że obok będzie mój luby, za którym tęsknię okropnie:) Oby jutro nie było gorąco bo cały dzień spędzę w pociągu i wolałabym jechać przy bardziej sprzyjającej aurze niż 30 stopni w cieniu:D Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę wszystkiego dobrego:)


środa, 27 lutego 2013

Wiklinowe cuda


Nadszedł czas gdy zajęcia z wikliny chylą się ku końcowi. Ostatnio opuściłam kilka zajęć ze względu na oskrzela, ale nawet gdybym była zdrowa to i tak nic bym nie plotła bo palec mi na to nie pozwoli przypominając o sobie bólem. Smutno mi na duszy gdyż na następnych spotkaniach również nie będę. Pozostaje mi tylko oglądać zdjęcia jakie mama zrobiła ostatnio.






Zdjęcia prezentują prace jakie pan Leszek tworzy razem z osobami zarejestrowanymi w UP szkoląc ich przy okazji. W ten sposób mają oni szansę na założenie własnej działalności, a kosze, koszyki i inne plecionki będą zamieszczać w założonym do tego celu sklepie internetowym. Mam nadzieję, że nic nie pomieszałam bo te informacje ktoś mi mówił już jakiś czas temu. No nic, cieszę się, że po tej przygodzie zostaną mi choć piękne pamiątki w domu. Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkiego dobrego:)

środa, 14 listopada 2012

Koszyki i koszyczki


Późno już, 23:13 a ja się zabieram za pisanie posta. Gdy w głowie kłębią się różne myśli i nie dają zasnąć blog staje się ucieczką od codziennego życia i przenosi w inny, spokojniejszy świat. Jednak nie będę się teraz rozpisywać o moich filozofiach, a pokażę Wam co dziś stworzyłyśmy na zajęciach z wikliny:) Uprzedzam z góry, że będzie nico więcej zdjęć niż dotychczas;) 

To prawie cały nasz dorobek, prawie bo brakuje mojej pracy, która w trakcie sesji ładnie się wykańczała:) Niech Was nie zmyli taka duża ilość, normalnie nie byłybyśmy w stanie zrobić aż tyle od początku do końca na jednych zajęciach. 50% prac było dzisiaj kończone. Zostały dorabiane uszka i uchwyty, a dwa koszyczki otrzymały drugie życie:) Może trochę zbliżeń:

Z lewej stary koszyk z nową duszą - rączką:)
Z prawej kosz do noszenia drewna.
Nie myślcie, że zdjęcie jest krzywe - kosz jest tak troszkę nachylony

W prawym dolnym rogu kolejny koszyczek z nową duszą;)
Nasza ekipa stara się jak może i mam nadzieję, że prace się podobają:) Mi bardzo:D 

Serdecznie witam nowe obserwatorki zaglądające w moje skromne progi:) Cieszę się, że jesteście ze mną:) 

Pora kończyć tego posta i nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć Wam wszystkiego dobrego:)

środa, 7 listopada 2012

Kolejne koszyczki


Ostatnio na nasze zajęcia z wikliny dołączyły kolejne osoby. Fajnie się pracuje, żartujemy sobie i nawet śpiewamy przy zaplataniu wiklinki:) W tak miłej atmosferze powstały takie dzieła:


Ponieważ ostatnio miałam w tym temacie pewne zaległości oto prace z wcześniejszych dwóch zajęć:

Dziś pan Leszek tylko kończył nasze prace i pomagał na początku. Na wcześniejszych zajęciach na zamówienie stworzył coś w stylu pokrowca tylko, że na butelkę. Ładnie wyszło, ale my jako wprawione już uczennice stwierdziłyśmy, że ładniej byłoby użyć do gimy wikliny zabarwionej. Taki ciemniejszy akcent pasowałby do tego dzieła. Jednak z zamówieniem się nie dyskutuje więc wiadomo:) Dodatkowo zrobił kosz - legowisko dla kota. My zrobiłyśmy małe koszyczki oraz po części tacki. Następnym razem pokażę kolejne postępy w orchidei, tymczasem pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego:)


sobota, 29 września 2012

Wilkinowych tworów ciąg dalszy


Proszę Państwa jak w temacie, miniona środa minęła w miłym towarzystwie i przy sympatycznej pracy:) Zdjęcia znów robione moim telefonem i przy sztucznym świetle więc są jakie są ale myślę, że coś na nich widać. Winię za to oczywiście moją sklerozę. Choć ostatnio zabrałam aparat to już baterii do niego nie i na tym się kończy historia:D


 Tak to się prezentowało ostatnio. Moim dziełem jest mała doniczka z ozdobnym wykończeniem w środku slajdu pierwszego i drugiego oraz to środkowe kółko widoczne na pierwszym slajdzie z lewej. Przyda się na następne zajęcia:) Kolejne popołudnie mogę zaliczyć do spędzonych kreatywnie.

Pora zabrać się za mikołaje. Mulinka już przyszła ale chyba nie wyrobię się do pierwszego tak jak planowałam. Trzeba będzie nadrabiać i dziś chciałabym skończyć wyszywać chociaż dwa:)

No nic będę kończyć pomału ale przedtem chciałam się jeszcze pochwalić wygranym candy w Realizacji marzeń. Gazetki dotarły do mnie wczorajszym popołudniem i chciałam bardzo za nie podziękować:) Przydadzą się na pewno:)

Razem z gazetkami listonosz przyniósł mi kopertę z zaproszeniem na Galę i otwarcie wystawy pokonkursowej haftu "Inspirujemy kolorem"do Łodzi. Cieszę się bardzo bo tak długo nie miałam tych wieści, że się zaczynałam troszkę martwić o moją pracę. Teraz wiem, że wszystko jest dobrze i już planuję podróż. Muszę Wam powiedzieć, że ta droga nie będzie zbyt ciekawa. Połączenia są tak okropne, że to nawet brakuje słów i jedynym wyjściem zostaje przyjechać dzień wcześniej aby w miarę wypoczętym zjawić się w muzeum. Żeby zakończyć posta bardziej optymistycznie to przy okazji wyjazdu do Łodzi planuję zostać tam na weekend i troszeczkę poznać miasto i okolice:) Do tej pory widziałam tylko okolicę samego muzeum i drogę do niego prowadzącą:D Na dziś to tyle moje drogie i moi drodzy (bo wiem, że panowie również zaglądają:) Spokojnego i kreatywnego weekendu życzę wszystkim:) Pozdrawiam serdecznie:)

środa, 19 września 2012

Misa na owoce


Wstyd, normalnie wstyd tak się nic nie odzywać tyle czasu. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone:) Muszę się przyznać bez bicia - nie byłam na dniach dobrosąsiedztwa. Rozchorowałam się i leżałam w łóżeczku pod kołdrą zastanawiając się skąd teraz wezmę cukierki, gdy taka okazja przechodzi mi koło nosa. Cóż, jak pech to pech i basta. Może uda mi się za to od strony Medyki kiedyś ale to raczej nie w najbliższym czasie. Dobra, koniec tych smętów:D  Dziś prezentuję kolejne tworki, jakie powstały z okazji środowych spotkań z wikliną:


Dziś nie mam za wiele do pokazania. Było nas trzy osoby i zdążyliśmy stworzyć kosz na grzyby i dwie takie misy (Nazwałam je misami ale nie wiem czy jakaś inna nazwa nie byłaby stosowniejsza). Koszyczek z rączką to specjalnie robiony przez naszego guru na zamówienie kosz na grzyby:) Moje dzieło jest nieco skromniejsze lecz mimo to jestem z niego bardzo dumna. Z mamą tworzyłyśmy takie same misy, moją zabrałam do domu i będzie dzielnie przechowywać owoce, a mama stwierdziła, że swoją zostawi w świetlicy. Z każdych zajęć zostawiamy, którąś pracę aby w jakiś sposób odwdzięczyć się za możliwość korzystania z sali i darmowych zajęć;) Zawsze robił to Pan Leszek, a dziś zdeklarowała się mama:) Powiem wam szczerze, że tworzenie tych rzeczy sprawie wiele przyjemności choć do delikatnych nie należy. Po zajęciach paznokcie nadają się do gruntownego odrestaurowania, ale z dwojga złego wolę wiklinę, niż długie pazurki:D

Ostatnio zaczęłam wyszywać ozdoby świąteczne na Boże Narodzenie. Wiem, wiem, czasu jeszcze dużo, ale boję się, że nie zdążę z prezentem świątecznym i dlatego zaczęłam tak szybko. Te mikołaje choć niewielkie zajmują mi dużo czasu. Jakoś nie mogę rozgryźć dlaczego. O, jak się rozpędziłam dzisiaj. Będę kończyć coby nikogo nie uśpić przed monitorem:) Zdrówka życzę wszystkim i wszystkiego dobrego:)

czwartek, 6 września 2012

Wilkinowa środa


Jak dobrze było znów pójść na zajęcia z wilkiny. Podczas pobytu nad morzem nie miałam takiej możliwości i cieszyłam się wczoraj jak małe dziecko, któremu obiecano kino albo słodycze:) Dziś tylko szybki pościk gdyż nie mam za dużo czasu, może wieczorkiem jeszcze luknę ale nie daje za to głowy. Tymczasem prezentuję zdjęcia:)


Ten koszyk z lewej górnej strony to w połowie moje dzieło, wykończenie to sprawa pana Leszka - bo jak się u nas przyjęło - ta sztuka to na drugim roku studiów:) Za tydzień chciałabym zrobić małą miseczkę ze ściankami skierowanymi coraz bardziej na zewnątrz. Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi ale jak się uda ten plan zrealizować to na 100% zdjęcia ukażą się na stronicach tego bloga. Tak więc zapraszam do śledzenia moich poczynań i tradycyjnie życzę wszystkiego dobrego na zbliżający się weekend;)

środa, 1 sierpnia 2012

Koszyk na zakupy i donica


Muszę się przyznać. Im dłużej chodzę na zajęcia z wikliny tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnych zajęć:) Tym razem chciałabym się pochwalić własnoręcznie zrobioną donicą do kwiatów. Pamiętacie ostatnie spody, które prezentowałam wcześniej? Dziś skończyłam dzieła i muszę przyznać, iż satysfakcja jest przeogromna:) Pora na kilka ujęć:


Dziś szło nam znacznie wolniej gdyż pan Leszek dawał tylko wskazówki słowne i plotłyśmy wiklinę całkiem samiuśkie. Do naszych dzieł należą dwie donice i jedna niedokończona. Ten piękny koszyk na zakupy wykonał nasz guru:) Mam nadzieję, że my też kiedyś tak pięknie zapleciemy te warkocze. Pewnie zastanawiacie się co to za strach na środku dużego zdjęcia. Otóż wyjaśni to kolejny slajd:


Moja donica powstała właśnie przy pomocy takiej formy. Nie każdy lubi korzystać z takiego ustrojstwa ale mi bardzo ułatwiło pracę. Dziś zasnę z bolącymi paluszkami ale i uśmiechem na twarzy:) Pozdrawiam wszystkich serdecznie życząc wszystkiego dobrego:)

czwartek, 26 lipca 2012

Środowe spotkanie


W tą środę odbyło się kolejne wiklinowe spotkanie, na które przybyła kolejna osóbka. Cieszy mnie coraz większe zainteresowanie tym tematem, a im większa frekwencja tym mniejsze prawdopodobieństwo likwidacji zajęć:) Pan Leszek stworzył piękny koszyk z uchwytem i taki łuk. Ma on służyć jako stelaż dla pewnej roślinki. Zdjęcia tym razem robione telefonem gdyż jako zaawansowana sklerotyczka nie zabrałam aparatu:/


Razem z dziełami pana Leszka i snopkiem wiklinowych gałązek przedstawiam zrobione przez dzielne uczennice spody pod przyszłe koszyki. Muszę się przyznać, że ciężko było. Stało się tak za sprawą decyzji mistrza o samodzielnym przez nas wykonaniu całości od samiutkiego początku. Ostatnio pan Leszek każdej zaczynał i pozostało tylko dopleść wiklinę do końca. Tym razem już nie było tak łatwo i paluszki bolały, oj bolały ale warto było. Okazało się, że stanęłyśmy na wysokości zadania i po malutkich wskazówkach udało nam się stworzyć spody do koszyków, które ambitnie będziemy tworzyć za tydzień:) Z mojego planu musiałam niestety zrezygnować gdyż to co chciałam stworzyć okazało się zbyt trudne jak na tak wczesne zajęcia i pozostaje mi czekać i szkolić się dzielnie:) Tymczasem pozdrawiam serdecznie odwiedzających mnie gości:)

środa, 18 lipca 2012

Wiklina - nowa przygoda


Od kilku tygodni moja mama chodzi na zajęcia organizowane przez klub seniora. Znając moje zainteresowania starała się mnie namówić i w końcu przekonała abym wybrała się z nią na jedno spotkanie. "Jak nie będziesz zadowolona to przecież nie musisz chodzić" - powiedziała. Byłam dwa tygodnie temu i niedość, że mi się spodobało to byłam wręcz zachwycona tymi zajęciami:) Dziś znowu się wybrałam mając nadzieję, że pozwolą mi uczęszczać na te zajęcia cały czas. Problem tkwi w takim małym szczególe mojego wieku. Z racji, że skończyłam 26 lat to jestem za stara aby zapisać się do młodzieży oraz za młoda na seniora i co tu zrobić?:D Na dzień dzisiejszy chodzę z mamą i póki mnie nie wyrzucą będę ich tam nachodzić i tworzyć koszyczki z wikliny:) Dziś była nas trójka i praca pod czujnym okiem naszego mistrza - pana Leszka,  szła nam bardzo dobrze. Oto dowody:


Na początku oczywiście każdy kolejny krok pan Leszek zaczynał i pokazywał jak dalej robić. Później szło samo i wszyscy byliśmy bardzo zadowoleni z tworzących się piękności:) W małym pokoiku na piętrze powstały takie oto wytwory naszych rąk:


Już mam pomysł na następne zajęcia. Planów zdradzać nie będę ale z pewnością podzielę się kolejnymi wiklinowymi dziełami:)